FMC Management
 

Aktualności

RSS Facebook

Kategorie

Kalendarium

23 grudzień 2024

Puls rynku

2012-08-29 15:48

Czy to koniec mocnego złotego?

Raporty codzienne

Bez wyraźnej tendencji

O dziwo, dziś to na głównej parze walutowej działo się stosunkowo niewiele. Owszem, kurs wahał się pomiędzy 1,2531 (minimum osiągnięte po 8 rano) a 1,2571 (maksimum po godzinie 10), ale trudno było wychwycić jednoznaczną tendencję. Można raczej powiedzieć, że wykres przez całą sesję oscylował w okolicach 1,2550. Na razie brakuje wyraźnych impulsów, które mogłyby skłonić inwestorów do gremialnego skierowania się w górę lub w dół. Owszem, hiszpańskie obligacje dziesięcioletnie potaniały w ciągu dnia o ponad 0,63 proc., ale z drugiej strony pojawiały się też sygnały skłaniające do optymizmu.

Oczywiście optymizm nie oznacza w tym wypadku długofalowej, pozytywnej prognozy dla gospodarek krajów Strefy Euro i całej Unii Europejskiej, ale jedynie nadzieje na to, że przynajmniej w krótkim terminie dojdzie do zastrzyków pieniężnych dla zagrożonych państw, a unijni decydenci nie dopuszczą (jeszcze) do potwierdzenia bankructwa Grecji. Mario Draghi, prezes EBC, napisał dziś, że wypełnianie mandatu EBC wymagać może niekiedy „wyjścia poza standardowe narzędzia polityki monetarnej”, a także, że EBC zrobi to, „co konieczne”, aby zapewnić stabilność cenową, Niemcy zaś powinny pozostać „kotwicą silnego euro”. Samo euro potrzebuje zaś, według Draghiego, realnego nadzoru nad budżetami krajowymi. Takie sformułowania mogą na nowo pobudzić wyobraźnię, a przynajmniej utrzymywać kurs EUR/USD na obecnych poziomach.

Niemcy tradycyjnie wykorzystują kryzys jako pretekst do postulowania ściślejszego zjednoczenia w obrębie UE: Angela Merkel stwierdziła podczas spotkania z Mario Montim, że należy ulepszyć koordynację w Strefie Euro i wypracować konsensus jeśli chodzi o długoterminowy budżet UE. Mario Monti stwierdził natomiast, że jego kraj nie będzie się ubiegał o pomoc finansową, efekty reform zaczynają być dostrzegane przez rynki, zaś duża różnica między rentownością obligacji niemieckich i np. włoskich to zjawisko negatywne.

Tak czy inaczej, na razie to wszystko jedynie słowa. Rynki czekają de facto na seminarium w Jackson Hole, posiedzenie EBC 6 września, a w dłuższej perspektywie – na raport trojki dotyczący Grecji. Z kolei dzisiejszy, zrewidowany odczyt dotyczący PKB Stanów Zjednoczonych nie wpłynął znacząco na rynki, bo okazał się całkowicie neutralny, ( idealnie wpisał się w prognozę 1,7% r/r).

 

 

Początek korekty na złotym?

Czy ci, którzy od dłuższego czasu mówili o „pułapce silnego złotego”, wieszcząc, że jesienią czeka nas katastrofa i euro po 5 złotych – mogą już kiwać głowami, wzdychając „a nie mówiliśmy?”. Niekoniecznie, choć oczywiście dzisiejsze perturbacje na parach złotowych zdają się wstępnie określać pewne tendencje. Wielu graczy i inwestorów większą uwagę przywiązuje jednak do bieżących wahań. Istotnie, kurs EUR/PLN skoczył dziś z poziomu 4,1050 (minima poranne) do 4,1650. Opór na tej linii okazał się (jak na razie) dość mocny, by po godzinie 15:00 wykres znajdował się już „tylko” na poziomie 4,1460. Na USD/PLN gwałtownie wznieśliśmy się z okolic 3,27 do 3,32, później jednak nastąpiło zejście w okolice 3,3050.

W przypadku EUR/PLN wzrost kursu notowany w tym tygodniu ma dość silne uzasadnienie techniczne: chodzi o przebicie się przez linię trzymiesięcznego trendu spadkowego i wyjście górą z kilkunastodniowej konsolidacji. Oczywiście dzisiejszy nagły skok miał wyjątkowy charakter. Zapewne część obserwatorów wysunie różne hipotezy na ten temat, sprowadzające się do przypuszczeń, że była to po prostu spekulacja jakiegoś dużego gracza. Znów można powiedzieć, że na takim poziomie ogólności zawsze można snuć rozmaite domysły. Samo stwierdzenie, że „duży może więcej” i że nie wszystko na rynkach walutowych jest bezpośrednim skutkiem danych fundamentalnych i prawideł analizy technicznej – to truizm. Z drugiej strony nie należy przesadzać z teoriami spiskowymi – rynek rządzi się swoimi prawami i wbrew pozorom nie tak łatwo jest odwrócić trendy czy przekroczyć ważne poziomy. To wszystko nie zmienia jednak faktu, że prawdopodobnie mamy na parach złotowych do czynienia z początkiem dłuższego osłabienia (które, być może, będzie jeszcze wielokrotnie korygowane w małym zakresie). Wizja „euro po 5 złotych” to wciąż głównie efektowne sformułowanie z arsenału publicystów – ale zarazem hasło „euro po 4 złote” niewątpliwie straciło na wiarygodności.

 

Adam Witczak
Indeks podpisanych umów kupna domów -->
Serwis zintegrowany z aplikacjami LucidOffice