Puls rynku
2013-04-29 16:00 | Starcie pod linią 1,31 |
Raporty codzienne |
Rozstrzygnięcia jeszcze nie ma
Dzisiejsza sesja nie przyniosła, jak dotąd, wyraźnego rozstrzygnięcia na parze EUR/USD. Nad ranem notowano kursy rzędu 1,3050, później byki przystąpiły do ataku, choć trudno sądzić, by było to czymś więcej niż zagrywką czysto spekulacyjną. Zauważmy na przykład, że odczyt sprzedaży detalicznej w Hiszpanii był (dane za marzec) nader słaby, wyniósł -8,9 proc. w stosunku rocznym, a to nie może świadczyć o kondycji tego współczesnego „chorego człowieka Europy” (chorego, co prawda, równolegle z Grecją i paroma innymi krajami).
Z drugiej strony, nutę optymizmu mogła wnieść aukcja włoskich obligacji – rentowność 10-letnich na poziomie 3,94 proc., stosunek popytu do podaży wynoszący 1,42 – to dobre wyniki, skoro poprzednio mieliśmy 4,66 proc. i 1,32. Wskaźniki koniunktury gospodarczej wypadły jednak gorzej od prognoz, ostatecznie więc wszystko złożyło się na sytuację w której – pomimo prób wychodzenia powyżej 1,31 – mamy około godziny 16:00 kurs 1,3080. Jutro należy mieć na uwadze godzinę 8:00 (sprzedaż detaliczna w Niemczech) oraz 11:00 (bezrobocie w Strefie Euro). Wsparcie cały czas rozpoznajemy w okolicach 1,2975, opory na 1,31, 1,3130 i ostatecznie na 1,32.
Sondowanie terenu
Istotnie, dzisiejsze ruchy na parach złotowych przypominały sondowanie terenu. Można było tanio kupić – np. dolara najpierw za 3,17 zł, potem za 3,16 zł, a przez moment nawet po 3,15 zł, ostatecznie jednak wracamy na północ i o 16:00 notowany jest kurs 3,1660. Co się tyczy euro, to tu podobnie: przeszliśmy drogę od 4,16 do 4,13, a teraz znów wracamy powyżej 4,14. Wszystko to było głównie konsekwencją ruchów na eurodolarze, zapewne też spadku rentowności polskich obligacji 10-letnich (3,316 proc., -1,60 proc.). Doszło wręcz do tego, że na wykresach z ośmiogodzinnym interwałem MACD generuje sygnał sprzedaży – i cóż, w rzeczy samej, dziś sprzedawano euro i dolara za złotówkę (czy też – kupowano złotówki za waluty zagraniczne), choć końcówka sesji wskazuje na to, że „dewiz” wyprzedano wystarczająco dużo i… wracamy.