Puls rynku
2016-12-13 17:32 | Co Fed może, powinien - i co zrobi |
Raporty codzienne |
Główna para i rynek globalny
Wbrew pozorom, nie jest do końca jasne to, co zrobi Rezerwa Federalna jutro wieczorem. Lub może inaczej: główne wydarzenie jest niemal pewne i z tego też powodu silnie wycenione. Będzie to podwyżka stopy funduszy federalnych do zakresu 0,50 – 0,75 proc.
Wspaniale. Wiemy wszystko. Ale nie, tak nie jest, od razu trzeba temu zaprzeczyć. Istotne jest to, jakie będą projekcje makroekonomiczne Fed oraz przewidywania oficjeli Rezerwy w kwestii przyszłych stóp procentowych. Jesienią tego roku, kilkanaście tygodni temu, wypowiedzi o możliwości dwóch podwyżek w roku 2017 (a mówił o tym np. Charles Evans) mogły uchodzić za radykalne. Po zwycięstwie Trumpa coraz więcej graczy obstawia jednak opcję trzech podwyżek (czyli czterech do końca 2017, licząc tę, która zostanie wykonana w tym tygodniu).
Jak ta wizja jest uzasadniania? W ogólności należy odróżnić kilka rzeczy. To, że da się w miarę obiektywnie określić, jaki kierunek jest słuszny, nie znaczy jeszcze, że obiorą go oficjele Rezerwy Federalnej. Mogą przecież się mylić, ulegać błędnym teoriom albo – last but not least – mogą myśleć w kategoriach tych czy innych interesów. Spekulanci giełdowi lubią tani pieniądz, nawet jeśli w pewnym sensie fałszuje on obraz gospodarki, nadnaturalnie windując słupki giełdowe.
Ba, moglibyśmy tu przywołać np. austriacką teorię cyklu koniunkturalnego, abstrahując od wszystkiego tego, co austriakom można zarzucić (a można np. krytycznie spojrzeć na ich dziwną niechęć do modelowania matematycznego, ale to inna sprawa). Otóż teoria ta, w uproszczeniu, sugeruje, że sztucznie kreowany, tani pieniądz (mniejsza o to, czy drukowany fizycznie, czy generowany przez QE, czy wreszcie implikowany przez zaniżone stopy) sprawia, iż banki udzielają przedsiębiorcom kredytów na inwestycje, na które tak naprawdę nie ma zapotrzebowania rynkowego. Innymi słowy, firmy uznają, że być może warto poszaleć, a potem się zobaczy. Kapitał jest jednak lokowany w przedsięwzięciach nietrafionych, podlega spekulacji etc. - aż w końcu rynek mówi "sprawdzam" i następuje recesja.
Ale Fed nie musi myśleć nawet o austriackiej teorii czy ogólnie o bańkach. Otóż sama Rezerwa wielokrotnie zapowiadała, że będzie podwyższać stopy, gdy rynek dojdzie do pełnego zatrudnienia, gdy zacznie rosnąć inflacja, gdy dane makro będą dobre. I jak na razie – to wszystko się sprawdza. Oczywiście moglibyśmy i to trochę skrytykować. Na przykład pełne zatrudnienie wygląda tak tylko, gdy patrzymy na stopę U-3. Stopa U-6, uwzględniająca osoby pracujące w niepełnym wymiarze czy osoby zniechęcone do szukania zatrudnienia – to w listopadzie 9,3 proc. Oczywiście ona też przez lata spadła, temu nie przeczymy.
Ale najbardziej oficjalne i główne dane są korzystne. Annualizowany PKB za III kw. po rewizji zaskoczył pozytywnie (3,2 proc.), listopadowy Conference Board zaufania konsumentów mocno przebił prognozę, PMI i ISM dla usług były udane i nieco lepsze od założeń. Co więcej, wielu sądzi, że reformy podatkowe administracji Trumpa, jeśli zostaną zrealizowane, doprowadzą do jeszcze większej poprawy PKB i innych wskaźników.
A zatem Fed powinien przyjąć dość jastrzębi kierunek na rok 2017. Jest to możliwe, choć nie pewne – a w dodatku jutro po 20:30 liczyć będą się najmniejsze niuanse, pojedyncze słowa, użyte synonimy, zawoalowane sugestie. Może się więc sporo dziać.
Na razie eurodolar jest przy 1,0655, można to uznać za test poziomu oporu. Co prawda w ostatnich dniach wykres sięgał nawet powyżej 1,08, ale były to chwilowe fluktuacje związane z EBC. Tym niemniej eurodolar jest względnie wysoko – i jeśli przekaz Fed okaże się jastrzębi, to możemy ruszyć nawet w kierunku 1,05.
Polskie wątki
Gdyby chodziło tylko o podwyżkę grudniową, to złoty byłby bezpieczny. Moglibyśmy zakładać, że podwyżka jest wyceniona i po faktycznym ruchu dojdzie do odruchu ulgi, a w rezultacie do osłabienia dolara i ruszenia w kierunku zakupów na rynkach wschodzących. Problem w tym, że istnieje dość poważne ryzyko, iż klimat przesłania Fed będzie pro-dolarowy, a wtedy EUR/PLN mógłby przeskoczyć 4,46 i ruszyć do 4,50.
Na USD/PLN mamy 4,1675 – i jest to być może niezły kurs, ale jeśli zrealizowany zostanie scenariusz, w którym Fed sugeruje 3 podwyżki na rok 2017, to wykres może uciec nam nie tylko do 4,20, ale i 4,2230-80.
Ktoś jednak powie: no dobrze, ale w przeciwnym scenariuszu może z kolei dojść do ruchów odpowiednio w kierunku 4,40 (euro-złoty) i 4,1360 – 4,14 czy nawet 4,10 (dolar-złoty). To prawda, choć zdaje się to być mniej prawdopodobne. Wydaje się, że w takim razie rozważne byłoby obstawienie obu scenariuszy, niekoniecznie po połowie – być może bardziej wierząc w wariant osłabienia PLN.