Puls rynku
2017-08-04 08:15 | Dane makro, kurs głównej pary |
Raporty codzienne |
Co nas czeka?
Wczoraj Mark Carney osłabił funta. Carney i ogólnie rzecz biorąc MPC, czyli rada decydująca o polityce Banku Anglii. Dwie z ośmiu osób głosowały za podwyżką stóp, ale miesiąc wcześniej były to trzy głosy (co prawda nastąpiła zmiana personalna w międzyczasie).
Obniżono prognozy dynamiki PKB dla Wielkiej Brytanii, poza tym widać niepewność czy wręcz problemy w takich obszarach jak dynamika płac czy zaufanie konsumentów. GBP/USD co prawda generalnie jest nadal w ogólnym trendzie wzrostowym, ale wczoraj mocno poszedł w dół, tj. funt stracił. Mamy teraz 1,3135. Z kolei funt-euro plasuje się przy 1,1060. Tutaj tendencja od paru miesięcy jest jawnie spadkowa, aczkolwiek niedługo będziemy przy minimach z roku 2016 – co dałoby pewne pole do korekty. Ogólnie rzecz biorąc wiadomo, że "gdzieś-kiedyś" BoE zrobi "coś" w temacie zacieśnienia polityki, ale zapewne nie teraz i nie zaraz. Mark Carney co prawda powiedział, że rynek nie docenia ścieżki zacieśnienia, ale to tylko ogólnikowe słowa. Projekcje inflacyjne przygotowano przy założeniu dwóch podwyżek na trzy lata, przy czym pierwszej w III kw. 2018. Oczywiście są też i inne kwestie, np. techniczne: minima z 2016 mogą zwyczajnie zadziałać jako wsparcie. Dodajmy, że mówiąc o owych minimach możemy uwzględnić lub pominąć efemeryczne, chwilowe zejście do 1,0660 z października 2016, wywołane newsem politycznym. Jeśli je pominąć, to poniekąd już teraz testujemy odpowiednie poziomy.
Eurodolar jest z kolei na 1,1880, ale był już w ostatnich dniach wyżej. Trend wzrostowy jest silnie zaostrzony, dolar tracił bardzo szybko w minionych tygodniach. To rodzi naturalne podejrzenia o możliwość korekty, choć dopuszczamy opcję rozegrania jeszcze wyższych poziomów. Generalnie jednak widzielibyśmy na przyszłość (rzędu kilku miesięcy, może dłuższą) coś w rodzaju nowej konsolidacji, gdzie górne ograniczenia dawnego trendu bocznego byłyby dolnymi. Mowa o rejonie 1,15 – 1,17.
Ważne będą dziś payrollsy, tj. dane z rynku pracy USA, które poznamy o 14:30. Teoretycznie interpretacja jest standardowa: dobre umocnią dolara, słabe go osłabią. Faktem jest jednak, że dolar i tak został silnie przeceniony, może więc być tak, jak to czasami bywa – że obecny kurs to już pewne ubezpieczenie na okoliczność słabych danych, ostatecznie więc reakcja na zły odczyt nie będzie duża, a może i odwrotna od zakładanej (pomijając rzecz jasna wyniki naprawdę tragiczne i odbierające wszelką wiarę w USD).
W programie mamy też węgierską i hiszpańską produkcję przemysłową (o 9:00) oraz produkcję włoską (o 10:00). Czesi o 9:00 podadzą sprzedaż detaliczną bez samochodów, przy czym warto wiedzieć, że wczoraj czeski bank centralny podniósł stopy: referencyjną i lombardową. Nasza RPP na razie zdecydowanie nie kwapi się do takiego ruchu.
O 14:30 mamy nie tylko payrollsy, ale i handel zagraniczny USA. W tym samym momencie poznamy też analogiczne dane (z rynku pracy i o bilansie handlowym) dla Kanady. W Kanadzie o 16:00 mamy do tego odczyt Ivey PMI.
O 8:00 poznaliśmy niemieckie zamówienia w przemyśle. Wynik to 1 proc. m/m na plusie, oczekiwano 0,5 proc. W skali rocznej to +5,1 proc. r/r.
Złoty wzmocniony do funta
Badania obszaru 4,68 – 4,69 to niewątpliwie powrót do dołków z lipca oraz z jesieni 2016. Mowa tu oczywiście o parze funt-złoty. Nasza waluta sporo wczoraj zyskała, ale jednak trzeba być ostrożnym. Wsparcie to wsparcie, ma swoją siłę, a do tego w piątek może nastąpić po prostu korekta, zamykanie pozycji na weekend. W każdym razie teraz nie widać wyraźnych ataków na wsparcie, raczej spokojnie krążymy po niskich szczeblach. Oczywiście jeśli np. brytyjskie dane z tego miesiąca (w poniedziałek mamy indeks nieruchomościowy Halifax, w czwartek produkcję przemysłową, 15 sierpnia inflację, 16 sierpnia rynek pracy, 17 sierpnia sprzedaż detaliczną) wypadną mizernie, to funt powinien się jeszcze bardziej osłabić. Wtedy dla złotego nowym wsparciem mogłoby się okazać owo chwilowe minimum na 4,54, będące odpowiednikiem 1,0650-60 na GBP/EUR.
Na euro-złotym mamy 4,2390. To jeszcze nie przekreśla generalnej tendencji wzrostowej biegnącej od połowy maja, ale stanowi poprawę. Zresztą ta tendencja była mocno nadwyrężona w lipcu, wykres ledwie zdołał wrócić ponad linię. Tak więc jest pewna szansa na lepszy kurs dla PLN, natomiast ew. odbicie nie powinno na razie, tj. dziś, przekroczyć 4,26 – 4,27.
Dolar jest słaby, widzimy już schodzenie poniżej 3,57. Jeśli nie zyska, to spokojnie można dopuścić myśl o niedalekim teście rejonu 3,53 – 3,54, tj. przybliżonych dołków z 2015. Czy pójdziemy jeszcze niżej? Eurodolar musiałby kontynuować ostry rajd na rzecz euro. W to śmiemy powątpiewać, przynajmniej na dłuższą metę – co nie znaczy, że całkiem to wykluczamy.