FMC Management
 

Aktualności

RSS Facebook

Kategorie

Kalendarium

19 kwiecień 2024

Puls rynku

2016-07-01 21:06

Dzień, tydzień, miesiąc, kwartał

Raporty miesięczne

Przełomowe czasy?
1 lipca 2016 to rzeczywiście dobry moment, by podsumować dzień i tydzień, a w gruncie rzeczy także miesiąc, kwartał i nawet półrocze. Ba, korzystając z okazji, sięgnijmy nawet po jeszcze dłuższy horyzont czasowy.

W drugiej połowie stycznia roku 2015 wykres eurodolara, bo głównie o nim będziemy mówić, zszedł poniżej linii 1,15. Od tego czasu w zasadzie cały czas utrzymujemy się poniżej tego poziomu, pomijając drobne, okazjonalne wyjścia nawet do 1,17. Co więcej, jako że trzy razy testowano minima w pobliżu 1,05 (nieco wyższe lub nieco niższe), to można mówić o szerokiej, długoterminowej konsolidacji. W jej obrębie można się było pokusić o wytyczenie linii określających dwa trendy wzrostowe – w roku 2015 od połowy marca do 22 października, a następnie od grudnia 2015 do 24 czerwca 2016.

A co się stało 24 czerwca? Nie ma potrzeby mówić, wszyscy wiemy – zaczęły (w nocy) spływać wyniki brytyjskiego referendum w sprawie Brexitu. Co prawda zakładaliśmy, że nawet przy scenariuszu pro-unijnym ewentualny skok eurodolara nie przekroczy opisanej wyżej konsolidacji, ale tak czy inaczej, wynik był kontr-unijny. Okazało się, że społeczeństwo wciąż potrafi się zdobyć na ostry skok w nieznane. Na eurodolarze skok ten odbił się spadkiem w rejon 1,09. Spadała cena euro względem dolara, redukcja dotknęła ropę i akcje na giełdach, tracił funt brytyjski (do euro i dolara, ale też i do złotego), traciły waluty tzw. rynków wschodzących.

Kolejny tydzień, tj. ten, który się kończy, był czasem nerwowego uspokojenia, jeśli można użyć tak kuriozalnej, paradoksalnej figury stylistycznej. Bo istotnie, z jednej strony nastąpiło odreagowanie (nawet do 1,1165), z drugiej zaś atmosfera ciągle jest niepewna. Europejski Bank Centralny nie jest skory do komentowania Brexitu, unijni oficjele powtarzają sobie nawzajem pokrzepiające mantry o jedności i wspólnym przetrwaniu trudnego czasu (a Nigel Farage jawnie sobie z nich kpi), zaś w USA Jerome Powell dał do zrozumienia, że Brexit (i słabe dane z rynku pracy USA) to czynniki, które mogą odsunąć w czasie podwyżkę stóp, choć już np. James Bullard, też z Fed, nie komentował Brexitu.

Agencje Fitch i S&P obniżyły rating Wielkiej Brytanii, co jest zapewne pogróżką lub też formą kary za decyzję obywateli, jakkolwiek faktem jest, że decyzja ta rzeczywiście wywołała zawirowanie na rynkach i spadek zaufania do brytyjskich aktywów. Inna rzecz, że rynek to w dużej mierze samospełniająca się przepowiednia.

Co teraz? W największej ogólności zakładamy, że w przyszłości rzędu kilku czy kilkunastu miesięcy to dolar będzie stroną silniejszą. Innymi słowy, dotychczasowa konsolidacja powinna trwać, a w jej obrębie wykres powinien biec powoli na południe. Możliwe, że Fed na fali Brexitu oddali perspektywę wyższych stóp w USA, zapewne tak będzie, ale i tak w ostatecznym rozrachunku to Fed jest bankiem relatywnie jastrzębim w porównaniu z takim np. EBC.

To oczywiście perspektywa bardzo ogólna i długoterminowa, w której bez problemu mieszczą się duże wahania i korekty. Jeśli wierzyć w ów (świętej pamięci) trend wzrostowy od grudnia do 24 czerwca, to może on teraz być linią oporu. W najbliższej przyszłości, rzędu kilku tygodni, powinno to oznaczać, że wykres nie wróci powyżej 1,14. Już teraz zresztą są pewne problemy z kontynuacją odbicia – i być może przyszedł czas na korektę korekty. U dołu wsparciem jest okolica 1,0915, zaznaczona w piątek.

 

Sprawy złotego
Najpierw, po referendum brytyjskim, złoty sporo stracił – np. do euro i dolara (zyskiwał do funta, tak ciężka była sytuacja Wysp). O ile 23 czerwca wykres USD/PLN ocierał się o 3,7970, o tyle dzień później notowano kursy niewiele niższe niż 4,13. Potem oczywiście złoty zarobił swoje, rynek się uspokoił, ale piątkowa świeca (dzisiejsza) okazuje się silnie wzrostowa. Minima, jakie zaznaczono, to ok. 3,9335-50, teraz mamy 3,9650. Może to oznaczać, że złoty znów wchodzi w fazę osłabienia.

Analogicznie na EUR/PLN mamy niemal 4,41, a było wczoraj 4,3650. Było i 4,5325, ale to tydzień temu, z wiadomych względów.

Agencja S&P nie zmieniła w najnowszej ocenie ratingu Polski, jak to zrobiła w styczniu. Dalej jednak agencja ostrzega, że może nam wyrządzić taki psikus w przyszłości. Wisi nad nami także niepewność co do tego, co zrobi agencja Fitch.

Tomasz Witczak
Rynek wciąż trawi wiadome wydarzenie -->
Serwis zintegrowany z aplikacjami LucidOffice