Puls rynku
2016-08-22 15:06 | Eurodolar nieco w górę, czekamy na wtorek oraz piątek |
Raporty codzienne |
Dziś na rynkach
Z pewnością niewiele było dziś w kalendarium makroekonomicznym. Poznaliśmy o 14:30 odczyt z Kanady – dynamikę sprzedaży w hurcie za czerwiec. Przebiła prognozę – miało być +0,5 proc. m/m, było +0,7 proc. Czekamy jeszcze na odczyt z Australii – wyprzedzający Conference Board, odpowiednik amerykańskiego indeksu opartego na zbliżonej metodologii. Publikacja pojawi się o 16:30.
Eurodolar startował rankiem z okolic 1,1270 – co wskazywało na to, że wykres zawrócił po testowaniu szczytów rzędu 1,1350-65 w ostatni czwartek i piątek. Pamiętajmy jednak, że na wykresie wyróżnić można przynajmniej dwie linie wzrostowe, czyli napędzające wartość euro – po dołkach z 25 lipca, 5 i 9 sierpnia; oraz po dołkach z 9 i 12 sierpnia. Dzisiejszy odwrót, który dokonał się w czasie dnia, można od biedy uznać za potwierdzenie tej wyższej linii.
No właśnie – odwrót, bo oto mamy 1,13, a chwilami notowano wyjścia nieco wyżej. Co teraz z eurodolarem? Rynek oczywiście trochę podparł się ostatnimi, relatywnie jastrzębimi głosami z Fed (Dudley, Williams, Lockhart, Fischer), które omawialiśmy w minionych dniach oraz dziś rano. Z drugiej strony, rozegrano dziś też i korektę, a poza tym tak naprawdę nie jest jasne, czy słowa oficjeli Fed cokolwiek znaczą. Przez cały rok bodaj wszyscy poza Esther George (ale i ona niekiedy dołączała do większości) głosowali za każdym razem za przetrzymaniem poziomu stóp, jaki ustalono w grudniu 2015.
W piątek mamy konferencję w Jackson Hole, gdzie zwyczajowo ujawnia się zmiany w polityce monetarnej, przynajmniej w historii się tak zdarzało. Przemówi tam sama Janet Yellen. Za jastrzębią szefowa Fed raczej nie uchodzi, ale być może nie będzie chciała odcinać się od pewnego konsensusu, który się powoli tworzy. A przynajmniej tworzy w słowach, boć przecież wglądu w serca i umysły amerykańskich szefów polityki monetarnej nie mamy.
Innymi słowy, wcale nie jest powiedziane, że we wrześniu czy w ogóle w tym roku będzie podwyżka. Jeśli jednak temat będzie obecny przynajmniej w kolejnych przemówieniach, to zawsze będzie to jakoś hamować osłabianie dolara. Tym niemniej (tradycyjnie trzeba przeskakiwać z one hand to the other hand) ścisły trend spadkowy, mierzony od 3 maja, już został pokonany. Oczywiście możemy też połączyć szczyty z 3 maja i 18 sierpnia, ale taka linia, pomijająca wszystkie ruchy, które grano po drodze, byłaby cokolwiek sztuczna, szczególnie w obliczu opisanych wyżej linii zwyżkowych.
A dlaczego czekamy nie tylko na piątek, lecz i na wtorek? Cóż, jutro cała seria odczytów PMI dla przemysłu i usług: dla Niemiec, Francji, Strefy Euro, Wielkiej Brytanii, a także (tu tylko przemysł) dla Japonii oraz USA. Poznamy też amerykańskie dane o sprzedaży nowych domów tudzież indeks Fed z Richmond.
Na złotym
EUR/PLN jest przy 4,3045. W minimach był dziś nawet niżej, przy 4,2985. Wydaje się, że wykres na razie napotkał opór (ok. 4,3140) i złoty ma szansę coś ugrać. Nie liczymy jednak na razie na powrót do wsparcia przy 4,2560. Na tej parze sytuacja jest zresztą dość złożona. Z jednej strony wyższy eurodolar może szkodzić złotemu w relacji do euro, bo jednak oznacza po prostu silniejsze euro. Z drugiej strony niższy eurodolar nie musi pomagać, jeśli akurat zwiastuje wiarę rynku w podwyżki stóp w Stanach. Te bowiem nie służą złotemu, w myśl poglądu, że można czy należy wycofywać się z rynków wschodzących, jeśli na pewniejszym rynku amerykańskim rośnie szansa na podwyżkę oprocentowania.
Na USD/PLN mamy 3,8080. Mocne minima, notowane kilka dni temu, to ok. 3,7745, a nawet 3,7685. Wzrosty są na razie blokowane przy 3,8260. Jeśli jednak dolar zyska na głównej parze, to na USD/PLN powinno nastąpić dość proste przełożenie na osłabienie złotówki.