Puls rynku
Kwestia eurodolarowa
Eurodolar pozycjonuje się na poziomie 1,1550 - taki jest stan rzeczy w czwartek rano. Innymi słowy, toczy się walka o wsparcie, testowane (nawet bardziej niż teraz) pod koniec maja, a także np. w finale października i na początku listopada 2017.
Dolar pozostaje zatem wzmocniony, głównie na fali ubiegłotygodniowego potwierdzenia relatywnej ostrości polityki Fed - zwłaszcza na tle łagodnej polityki EBC. Niektórzy upatrują w tym stanie rzeczy także i przejawu ucieczki od ryzyka w atmosferze wojny handlowej, która poniekąd toczy się na linii USA - Chiny. Minister handlu Chin powiedział tymczasem, że Stany Zjednoczone mają dużo wewnętrznych problemów strukturalnych, ale zamiast je rozwiązać, to używają innych państw w roli kozłów ofiarnych.
Parę ostatnich dni
Przypomnijmy: w ubiegłym tygodniu Rezerwa Federalna i Europejski Bank Centralny zadziałały tak, że rynek osunął eurodolara z rejonu 1,18 - 1,1845 do poziomu 1,16, co później poskutkowało zejściem jeszcze niżej. Kreślono nawet 1,1530.
Oczywiście osiągnięte rewiry to już wsparcie, testowane uprzednio pod koniec maja, a także w listopadzie 2017. W związku z tym proces aprecjacji dolara przyhamował. Na rynku gracze słuchają też doniesień z seminarium bankierów centralnych w Sintrze, aczkolwiek można mieć wątpliwości co do tego, czy dzieje się tam coś ważnego. W każdym razie o 15:30 mamy panel, w którym wezmą udział Powell z Fed, Draghi z EBC, Kuroda z Banku Japonii i Lowe z Banku Australii.
Dolar do euro
Eurodolar kreślił dziś rano wysokie (relatywnie wysokie, powiedzmy) poziomy rzędu 1,1630-40, po to by jeszcze przed południem zejść do 1,1530. Dolar się umocnił, w czym wielu upatrywało przejawu ucieczki od ryzyka na fali niepokojących informacji dotyczących wojny handlowej prowadzonej przez Trumpa i Chiny.
Później Trump narzekał na Twitterze na Kanadę - Stany jego zdaniem są przez swego północnego sąsiada traktowane "potwornie". Z drugiej strony wyraził nadzieję na osiągnięcie jakiegoś porozumienia. Z kolei w Europie p. Liikanen z EBC przedstawił względnie jastrzębi komentarz, bo powiedział, że EBC może podwyższyć stopy procentowe już po zakończeniu lata 2019 roku.
W Stanach mieliśmy dane o pozwoleniach na budowę domów (gorsze od prognoz) i rozpoczętych budowach (lepsze). A eurodolar po osiągnięciu minimów dziennych ruszył znów na północ, dochodząc do okolicy 1,16 wieczorem. Warto mieć na uwadze, że dolny rejon, jaki dziś testowano, to w zasadzie wsparcie, o którym świadczą też lokalne minima z drugiej połowy 2017. To jakaś nadzieja dla euro, choć oczywiście mamy też długoterminowy trend 10-letni.
Na świecie
Donald Trump zażyczył sobie, by przedstawiciele amerykańskiego biznesu przygotowali rozpiskę towarów z Chin, wartych 200 mld USD, które można by dołączyć do puli artykułów oclonych (stawką 10 proc.) w ramach rozkręcającej się wojny handlowej.
Chiny zapewne nie pozostaną dłużne, a konflikt może przełożyć się także np. na relacje z Niemcami i innymi państwami. W pewnym sensie Donald Trump chce - albo chciał do niedawna, teraz idzie już po prostu na ostro - raz jeszcze, jak to bywało przez wiele dekad, pokazać światu, kto tu rządzi. I że tym światowym żandarmem są Stany. Czasy się jednak zmieniają, nowe siły nabierają sił (że tak to ujmiemy) i np. Niemcy czy Chiny mogą przyjąć postawę konfrontacji. Dość przypomnieć choćby stanowisko krajów europejskich w kwestii Iranu.
Na głównej parze
Zawsze oczywiście są jakieś posiedzenia przed nami - i niektóre z nich pewnie będą kluczowe, stąd owo "na razie" w tytule naszego raportu. Tak czy inaczej, sytuacja trochę się wyklarowała czy też uspokoiła.
Jak pamiętamy, w ubiegłym tygodniu najpierw mieliśmy dość jastrzębie posiedzenie Fed (w którym zasugerowano, a to poprzez medianę oczekiwań członków FOMC, że stopa procentowa zostanie podniesiona jeszcze dwa razy w tym roku, ogółem więc cztery razy), a potem - gołębie obrady EBC. Tam co prawda potwierdzono, że operacja QE zostanie ograniczona z końcem września, a po kolejnym trymestrze zamknięta - ale Mario Draghi podkreślał, że odsetki będą reinwestowane, stopy na razie nie zostaną podniesione, a działania luzujące nadal są ważnym narzędziem.
Jeszcze dalej
1,1565 - taki kurs eurodolara obowiązuje w chwili, gdy piszemy te słowa. To znaczy, że rynek naprawdę pozwolił dolarowi na rozgrywanie tematu. O euro zapomniano zaraz po posiedzeniu EBC, które zostało odebrano jako jastrzębie.
Jeśli wczoraj rano czy przedwczoraj kreślono poziomy rzędu 1,18 i wyższe, to obecnie sytuacja jest zupełnie inna. Potwierdziła się generalna tendencja pro-dolarowa, która obowiązuje od drugiej połowy kwietnia, a którą nadal traktujemy jako potwierdzenie daleko ogólniejszego trendu, trwającego od dekady. Niewykluczone, że to ostatnia albo jedna z ostatnich zwycięskich faz tej tendencji - bo EBC w końcu swoją politykę zaostrzy - ale na razie za wcześnie, by zapominać o dolarze.
W zaistniałej sytuacji
W zaistniałej sytuacji dolar zyskuje na wartości, a euro oczywiście traci. Co do zasady, taki właśnie obrót spraw przewidywaliśmy. Może inaczej: dzisiejsze zmiany wpisują się w nasze generalne przeświadczenie, iż piłka nadal będzie po stronie dolara, przynajmniej przez parę miesięcy.
Chodzi o trend: i to nie tylko ten wszczęty w drugiej połowie kwietnia 2018, ale o ten, który de facto trwa od roku 2008. Ostatnie dwa miesiące to po prostu potwierdzenie owej generalnej tendencji. Z tego powodu notowania schodzą poniżej 1,16.
Rzecz jasna wszystko to ma także krótkoterminowe, bezpośrednie podstawy. Po pierwsze, Fed okazał się wczoraj dość jastrzębi, np. zapowiedziano, że mediana prognoz członków FOMC w kwestii zmian stopy procentowej to cztery ruchy na ten rok, a nie trzy, jak wcześniej można było myśleć. Owszem, nie wywołało to jakiejś euforii na rzecz dolara, niemniej wynikało to raczej z tego, że rynek liczył jeszcze na EBC. I dlatego już wczoraj wieczorem kurs pary wrócił do 1,18. Tyle że rynek się przeliczył. I to jest nasze "po drugie".