FMC Management
 

Aktualności

RSS Facebook

Kategorie

Kalendarium

04 maj 2024

Puls rynku

2015-10-23 17:25

Dolar chce być jeszcze silniejszy

Raporty tygodniowe

Chce i może
Na EUR/USD dzisiejsze maksima to 1,1140 – i trzeba przyznać uczciwie, że to właśnie ten poziom był przejawem lekkiej korekty po wczorajszych gwałtownych spadkach. Innymi słowy, gracze nie są jeszcze skorzy do tego, by wracać na północ, choćby w rejony powyżej 1,12. Przeciwnie – dzisiejsze informacje najwyraźniej sprawiły, że rynek próbuje przebijać kilkumiesięczną linię trendu wzrostowego, znaczoną przez nas od 13 marca. Jeśli ta procedura się powiedzie, to nawet, gdy Fed nie podniesie stóp ani w październiku, ani w grudniu (a taki scenariusz uważamy za możliwy), powrót w wyższe rejony i tak będzie ograniczany choćby ową dawną linią trendu. W tym tygodniu na rynkach „zamieszał” (by użyć młodzieżowego kolokwializmu) Mario Draghi, szef Europejskiego Banku Centralnego. Nic dziwnego – dał on do zrozumienia, że w grudniu Bank dokona przeglądu efektów swej polityki i w razie czego będzie działał w kierunku jeszcze większego jej rozluźnienia. Może to oznaczać np. poszerzenie operacji QE i jej przedłużenie (tzn. bardziej niż do września 2016). Taki głos zniwelował wcześniejsze wielodniowe osłabianie dolara w imię mocniejszego euro, które powodowane było tym, że rynek przestał dowierzać w podwyżkę stóp w USA.

I ta podwyżka nadal nie jest pewna, szczególnie, że dolar stał się – trochę nieoczekiwanie – bardzo mocny, a przyczyna leżała poza Stanami. USA natomiast nie chcą zbyt mocnej swej waluty, generalnie prawie nikt teraz – wśród głównych światowych potęg – nie chce mocnego pieniądza, bo zasadnicza narracja jest taka, że gospodarkę i giełdy rozkręca się łatwym kredytem, choćby nawet miało to się dziać tylko na pozór.

Odczyty PMI da przemysłu i usług Niemiec oraz Eurolandu były generalnie niezłe, co teoretycznie powinno umocnić euro (bo to raczej słabe sugerować będą Draghiemu, że trzeba luzować jeszcze bardziej). Ale zwyciężyła chyba spekulacja – by dobić do jak najniższych poziomów na głównej parze – wsparta dobrym odczytem przemysłowego PMI z USA. Wskaźnik miał spaść z 53,1 pkt do 52,8 pkt, a wzrósł do 54 pkt. Poza tym w Chinach doszło do obniżki stóp procentowych – depozytowa zeszła z 4,60 proc. do 4,35 proc., pożyczkowa z 1,75 proc. do 1,50 proc.

Cóż, ten tydzień zaczynaliśmy niedaleko od 1,15 – a kończymy blisko 1,10. Jeśli uda się jeszcze uratować mocno naruszoną linię trendu zwyżkowego, to ewentualna korekta pewnie i tak nie poprowadzi nas ponad 1,1140 czy ew. 1,1260, a i tak mówimy tu o perspektywie kilkudniowej. Jeśli zaś trend zostanie ostatecznie rozbity, to właśnie on będzie blokadą wzrostów, a w dodatku gracze mogą zechcieć sprawdzić się nawet przy 1,0815-30. Ta druga, radykalniejsza wersja zdaje się trochę mniej prawdopodobna, ale nie można jej wykluczać.


Na złotym
Dwie pary, które zwyczajowo omawiamy, najpierw – na początku tygodnia – szły podobnie. To znaczy: złoty po prostu ogólnie osłabiał się na fali tego, że idą wybory, a poza tym jeden z posłów PiS zasugerował, że NBP winien wdrożyć program analogiczny do QE, tj. generować sztucznie pieniądz celem „rozbudzania akcji kredytowej”, czy jakkolwiek to nazwiemy.

Na EUR/PLN w pewnym momencie notowano 4,2950 – ale Mario Draghi zrobił swoje i dzisiejsze dołki to niemal 4,24. Ogólny trend, biegnący przez minima z 21 kwietnia i 17 lipca, znów jednak zadziałał, zdaje się wciąż bronić – i mamy pod koniec tygodnia 4,2560-80.

Na USD/PLN klimat dla kupujących dolary jest naprawdę niewesoły. Ceny przebijały dziś bez problemu poziom 3,85. Złotemu najpierw zaszkodziły tu przedwyborcze niepokoje, a później Draghi go pośrednio dobił, swymi słowami poniekąd umacniając dolara. Już choćby tylko korekta do okolic 3,8130-50 na tej parze byłaby błogosławieństwem dla tych, co muszą nabywać dolary w przyszłym tygodniu. I w gruncie rzeczy na taką korektę wciąż jeszcze liczymy, bo eurodolar musi trochę się podnieść – po dwóch świecach dziennych czarnych jak węgiel i do tego długich.

Pozytywem z Polski był spadek poziomu bezrobocia z 10 proc. (a właściwie z 9,9 proc., jak to skorygowano) w sierpniu do 9,7 proc. we wrześniu. W niedzielę mamy wybory, a w przyszłym tygodniu w środę posiedzenie FOMC, czyli organu kierującego amerykańską polityką monetarną.

Tomasz Witczak
Po wyborach w Polsce -->
Serwis zintegrowany z aplikacjami LucidOffice