Puls rynku
2018-05-12 00:12 | Jastrzębie w innym sensie |
Raporty tygodniowe |
Ropa, dolar, euro
Zwykle o jastrzębiach mówimy przy okazji analizowania planów i posunięć banków centralnych. Jastrzębie – to ci z członków RPP czy FOMC, którzy optują za podwyżką stóp procentowych, za ostrą polityką monetarną, za zmniejszaniem lub niewprowadzaniem dodruku pieniądza (luzowania ilościowego).
Cóż, w jakiejś mierze obecne nastawienie FOMC, konsensus panujący w tym gremium, jest właśnie takie. Ale w tym tygodniu objawiły się też inne "jastrzębie" – mianowicie te reprezentujące neokonserwatyzm i to, co niektórzy brutalnie określają mianem "stronnictwa wojny". Chodzi o tę stronę Partii Republikańskiej (i w ogóle polityki amerykańskiej), która jawnie domaga się interwencji amerykańskich na świecie tudzież idzie na konfrontację z państwami postrzeganymi jako autorytarne. Efektem wpływów tej grupy jest zapewne radykalny kurs, jaki prezydent Trump wybrał ostatnio wobec Iranu. Jak wiadomo, zdecydował się zerwać porozumienie, na mocy którego Teheran ograniczał program jądrowy w zamian za ograniczenie sankcji gospodarczych przez państwa biorące udział w umowie. A te państwa to nie tylko USA, lecz również Rosja, Wielka Brytania, Francja, Chiny i Niemcy. O Rosji mówić nie trzeba, ważniejsze jest to, że przeciwko postawie USA występują też państwa europejskie. Im się to po prostu nie opłaca: wolą interesy z Persami.
Z naszego punktu widzenia cały problem zauważalny jest na wykresie kursu ropy. Na przykład ropa WTI doszła wczoraj z ceną do 71,9 dolara za baryłkę i tej atmosfery drożyzny nie zmienia fakt, że dziś wypracowano może półtoradolarową korektę. Dość wspomnieć, że jeszcze w lutym notowano minima przy ok. 58 dolarach.
A co z eurodolarem? Przez dłuższy czas dolar zarabiał, z różnych przyczyn zresztą. Chodziło np. o politykę Fed i EBC (ta druga jest bardzo łagodna na tle amerykańskiej), o niektóre słabe dane z Eurolandu (indeksy Ifo, ZEW i PMI dla usług w Niemczech, zamówienia w niemieckim przemyśle, słaby wskaźnik Sentix dla Strefy). Poza tym rozbito przed kilkunastoma dniami długofalową konsolidację. Wyglądało to na klarowne potwierdzenie 10-letniej tendencji spadkowej. Niedawne minima to ok. 1,1830 – ale wczoraj i dziś wypracowano korektę do 1,1930-60. Wiązało się to w pewnym stopniu z nieco słabszym od oczekiwań odczytem o inflacji CPI w USA, podanym wczoraj.
Tak naprawdę nie upieramy się co do tego, że czeka nas faktyczna, zdeterminowana kontynuacja trendu i roku, tj. taka, która sprowadziłaby wykres poniżej dołków z przełomu 2016 i 2017 roku – niemniej bardziej liczymy na kierunek południowy niźli na północny.
Złoty słabszy i silniejszy
Jeśli ktoś połączy na długoterminowym wykresie euro-złotego, takim z interwałem miesięcznym, minima z przełomu 2010 / 2011 roku, następnie z roku 2015 i przełomu 2017 / 2018, to będzie mógł uwierzyć w linię trendu zwyżkowego. Łagodną, ale konsekwentną... Cóż, ten rok ją potwierdza, na razie w zgodzie z naszymi przewidywaniami. W lutym notowano 4,13 w dołku, a w maju prawie 4,30 w szczycie. Owszem, potem złoty trochę zarobił, korekta była spora, ponad sześciogroszowa, ale i tak złoty jest dość słaby. Z drugiej strony 4,30 to charakterystyczny poziom, a w maju mamy na razie czas krótkoterminowej konsolidacji.
Dolar-złoty zaliczył 3,6320, teraz jednak lokuje się poniżej 3,57. Teoretycznie więc potencjał osłabienia PLN do dolara trochę się skurczył. Ba, proces może się cofnąć, jeśli na eurodolarze nie wygra opisany wcześniej, długoterminowy trend wzrostowy – ale na razie wygrywa, pomijając korektę i realizację zysków.