Puls rynku
2017-09-29 22:07 | Patrząc na eurodolara z lotu ptaka |
Raporty miesięczne |
Wspomnienia dawne i niedawne
Zdobądźmy się wpierw na długoterminową perspektywę. Będzie ona jednak dotyczyć przeszłości, co może trochę rozczarować czytelników liczących na długofalowe prognozy. Cóż, niewątpliwie o tym, co było, rozmawia się łatwiej – przynajmniej wtedy, gdy chce się uniknąć ryzykownych spekulacji.
Ale przeszłość jest po to, by czegoś nas nauczyć. Przypomnijmy zatem: w początkach roku 2015 zaczęła się na wykresie eurodolara kształtować konsolidacja w rejonie 1,04 – 1,17. W każdym razie później okazało się, że to właśnie taki obszar, zresztą w przybliżeniu (jak to zwykle na forexie). Ów stan rzeczy utrzymywał się przez ponad dwa lata, choć po drodze działy się rozliczne ciekawe rzeczy, jak np. podwyżki stóp procentowych prowadzone przez Fed, problemy chińskiej giełdy, wzrosty i spadki napięcia politycznego, objęcie prezydentury USA przed Trumpa itd.
Z konsolidacji wyzwoliliśmy się dopiero w tym roku. U progu nowego okresu byliśmy znów przy 1,04 i niżej, ale wykres zaczął biec w górę. Przebito 1,17, a niedawno zakreślono nawet i 1,2090.
Im wyżej był wykres, tym bardziej wątpiliśmy, że sytuacja wzrostowa będzie się klarownie przedłużać. Poza banalną konstatacją "wzrosło, to spadnie" mieliśmy także i lepsze argumenty. Na przykład rynek co prawda wierzy w to, że EBC zacieśni politykę, a EBC w końcu będzie musiał to zrobić – ale też euro sporo już zyskało na wartości i ta przyszłość w pewnej mierze została zdyskontowana. Poza tym powróciła wiara w dolara, a to dlatego, że Fed – o dziwo, wbrew częstemu kluczeniu decydentów – postanowił przypomnieć o tym, że generalna linia jego polityki jest jastrzębia. Ogłoszono redukcję programu reinwestowania odsetek ze skupionych odsetek, a Janet Yellen dała do zrozumienia, że w grudniu może i powinna nastąpić trzecia w tym roku podwyżka stóp – i to pomimo tego, że z inflacją nie jest tak dobrze, jak byśmy chcieli.
Tak więc eurodolar spowolnił swój bieg. Nie, nie musi teraz klarownie zawracać. Sensowna byłaby perspektywa jakiejś szerszej konsolidacji, np. od 1,1670 do 1,2090. Fed chce być jastrzębi, ale EBC też. Zresztą, chce czy nie chce (Niemcy chcą) – musi być, bo procedury uniemożliwiają kontynuację QE w nieskończoność, zwłaszcza w niezmienionej formie. W ogóle zresztą jest ciekawe, że coraz więcej banków centralnych wycofuje się z ultra-luźnej polityki lub zapowiada takie wycofanie. Bank Anglii miał niedawno posiedzenie, które co prawda nie przyniosło zmian, ale jego wymowa była jastrzębia. Bank Kanady już dwa razy podciągnął stopy do góry, Bank Czech być może zrobi w listopadzie ruch zacieśniający.
Dzieje orła polskiego
USD/PLN w ostatnich dniach czy nawet godzinach odzyskał stosunkowo sporo, skoro np. wczoraj notowano maksima powyżej 3,69, a teraz jesteśmy 4 – 5 groszy niżej. A jednak nie zmienia to faktu, że coś się zmieniło w tryumfalnym pochodzie złotego. Przypomnijmy: w grudniu 2016 notowania podbijały do 4,28. Od tego czasu złoty zyskiwał praktycznie bez poważniejszych korekt, co zresztą było odbiciem obrazu z głównej pary. Stosunkowo niedawno wykres zbliżył się do 3,51, przebito minima z roku 2015, zdawało się, że czeka nas runięcie na południe, nawet do 3,40 i niżej. Ale tak się nie stało, bo dolar zaczął odzyskiwać w stosunku do euro – i także w relacji do PLN. Ostatnio czynnikami za tym przemawiającymi były takie rzeczy jak postawa Fed czy zapowiedzi reform podatkowych przedstawione przez Donalda Trumpa.
Ciekawszy jest wykres EUR/PLN, który nie kopiuje tak ostentacyjnie głównej pary. Tutaj mamy od połowy maja trend wzrostowy. Weźmy pod uwagę dołki z tegoż maja, następnie z lipca i września. Z 4,15 przeszliśmy do 4,30 i wyżej. To, że przebito 4,30, jest naprawdę znamienne, bo teraz ta linia ma szansę stać się mocnym wsparciem – i chyba właśnie się staje.
Oczywiście dane gospodarcze z Polski nadal są niezłe, dobre lub bardzo dobre: PKB, sprzedaż detaliczna, produkcja przemysłowa, bezrobocie itd. Takie odczyty pomagają jednak zazwyczaj tylko krótkoterminowo, potem górę biorą czynniki globalne, eurodolar, spekulacja i technika. Co zaś się tyczy RPP, to co prawda jest w niej obecny nurt jastrzębi, ale raczej mniejszościowy. Generalne nastawienie jest takie, by na razie trzymać te stopy, które są. Ba, oprócz głosów mówiących o możliwości podwyżki, są i te, które mówią o tym, że w razie czego wypadałoby stopy jeszcze bardziej obniżyć.