Puls rynku
2015-11-20 22:05 | Pro-dolarowy czas trwa |
Raporty tygodniowe |
Czy idziemy ku 1,05?
6 listopada, jak pamiętamy, długa świeca czarnego koloru przebiła na EUR/USD poziom 1,08. Od tego czasu w zasadzie nie wróciliśmy powyżej tej linii, nawet jeśli dwukrotnie zdarzały się delikatne jej naruszenia.
W tym tygodniu wykres wykraczał niekiedy ponad 1,07 – ba, formalnie rzecz biorąc, dochodził nawet do 1,0760 (wczoraj), ale tak naprawdę była to jedynie delikatna korekta. Wynikała ona być może po części z braku bardziej konkretnych impulsów fundamentalnych i z potrzeby dokonania częściowej realizacji zysków.
Tak naprawdę niewiele przemawiało i przemawia za umacnianiem euro. Protokół z posiedzenia FOMC, przedstawiony w środę wieczorem, tradycyjnie już był mętny i pełen wzajemnie się znoszących sformułowań – ale jednak wyłaniał się z niego ogólny przekaz taki, że większość członków gremium opowie się w grudniu za podwyżką stóp. Obawy o gospodarkę USA istnieją, ale nie są na tyle silne, by powstrzymać Fed. Nawet gdyby Rezerwa chciała dalej napełniać gospodarkę i rynki finansowe narkotykiem taniego pieniądza, to powiedziała dotąd zbyt dużo, by móc wycofać się pod byle pretekstem. Trudno sądzić, by hamulcem mógł być np. słaby odczyt indeksu NY Empire State z poniedziałku – czy nawet dość słaby odczyt dynamiki produkcji przemysłowej USA z wtorku (-0,2 proc. m/m przy prognozie +0,1 proc. m/m). Zresztą z drugiej strony indeks Fed z Filadelfii, wyprzedzający Conference Board czy tygodniowa liczba wniosków o zasiłek – to wskaźniki, które wypadły pozytywnie.
Po naszej stronie Oceanu mamy tymczasem Mario Draghiego i EBC. Tenże Draghi ogłosił dziś, że EBC gotów jest w razie czego podjąć w grudniu kolejne działania, tj. kolejne działania na rzecz luzowania ilościowego i pobudzania gospodarki tanim pieniądzem. W razie czego – tj. np. w razie, gdy inflacja będzie zbyt niska. Możliwa jest także zmiana (czyt. obniżka) poziomu stopy depozytowej.
Nie dziwi zatem fakt, że EUR/USD jest wieczorem na 1,0645 – pomimo porannych szczytów na 1,0725. Świeca dzienna jest czarna, spadkowa. Co prawda minima środowe były jeszcze niżej niż dzisiejsze, ale nie powinno nas to zwodzić. Droga do 1,0460 – 1,05, tj. do marcowych minimów, pozostaje otwarta. A to pewnie nie będzie ostatnie słowo strony pro-dolarowej.
Z wieści ogólnoświatowych dodajmy, że Ludowy Bank Chin obniżył stopy pożyczek udzielanych krótkoterminowo bankom – jednodniowe zeszły do 2,75 proc., siedmiodniowe do 3,25 proc.
Na złotym
Pojawiały się od czasu do czasu na rynku głosy, że złoty ma szansę zyskiwać na wartości do euro i to już w listopadzie, że dojdzie do 4,20 etc. Faktycznie jest tak, że 4,2060 to minima z 11 listopada, a ostatnio jesteśmy wyżej, w pobliżu 4,24 – 4,26. Dzieje się niewiele, tym niemniej aprecjacja PLN jest blokowana. Nie pomaga nam nawet niski eurodolar – w każdym razie nie wtedy, gdy jest on wyrazem wyceniania wyższych stóp w USA. Akurat dziś spadek EUR/USD był bardziej rezultatem osłabienia euro przez wypowiedzi Draghiego, stąd na tym procesie złoty trochę wygrywa. Mamy na EUR/PLN 4,2385. Trendy wzrostowe, które można było mierzyć od 21 kwietnia i 17 lipca, już się rozmyły i trwa rodzaj konsolidacji, który zresztą kilka i kilkanaście dni temu zapowiadaliśmy.
Na USD/PLN w dniu 17 listopada byliśmy prawie przy 4 zł, a teraz jesteśmy niewiele niżej, przy 3,98. Po wczorajszej poprawce (można było chwytać kursy rzędu 3,95) złoty znów stracił. Nic dziwnego – wzmocnił się dolar. Poza tym można dodać, że Rada Polityki Pieniężnej, jak wynika z raportu z ostatniego posiedzenia, nie wyklucza, że w przyszłości mogłyby zostać obniżone jeszcze bardziej stopy w Polsce.