FMC Management
 

Aktualności

RSS Facebook

Kategorie

Kalendarium

22 grudzień 2024

Puls rynku

2015-11-13 17:23

Rozmaite wahania złotego i nie tylko

Raporty tygodniowe

Kurs eurodolara
Rodzaj nostalgii może nas ogarnąć, gdy spojrzymy na wykres kursu głównej pary walutowej. Oto bowiem jeszcze 21 października notowano kursy niewiele niższe niż 1,14. Ale w późniejszych tygodniach wszyscy zrobili swoje.

Mario Draghi i ogólnie włodarze EBC – dając do zrozumienia, że w grudniu dojdzie do przeglądu dotychczasowej luźnej polityki monetarnej i być może stanie się ona jeszcze luźniejsza. Szefowie Rezerwy Federalnej – równie jawnie sugerując, że w tym samym grudniu oni z kolei wezmą się za zacieśnianie polityki, co oznaczałoby podwyżkę stóp procentowych. Amerykańska gospodarka też odrobiła zadanie i zagrała w rytm zapowiedzi droższego pieniądza – przynosząc tydzień temu rewelacyjnie dobre dane z rynku pracy, tzw. payrollsy. Wtedy ceny zeszły na EUR/USD z okolic 1,0840-60 do niewiele ponad 1,07.

Faktem jest jednak, że późniejsze spadki były już tylko efemeryczne, tymczasowe – trochę z braku kolejnych fundamentalnych "petard", trochę dlatego, że wypadało nieco skorygować i uspokoić sytuację. Notowano rejony 1,0675, niemniej zamknięcia następowały wyżej, a korekcyjnie wygenerowano nawet 1,08 i więcej. Jeszcze dziś gracze wybijali kurs ponad 1,08, jakkolwiek sesja dobiega końca przy 1,0730.

Co mieliśmy dziś w programie? Dynamika PKB Niemiec za III kw. wpisała się w prognozy – 0,3 proc. k/k, 1,8 proc. r/r. W Eurolandzie odnotowano 0,3 proc. k/k i 1,6 proc. r/r – wyniki tylko trochę słabsze od teoretycznych założeń, wynoszących 0,4 proc. i 1,7 proc. W USA sprzedaż detaliczna w sumie rozczarowała, bo osłabiono dane wrześniowe, a na październik zaprezentowano 0,2 proc. m/m i 0,1 proc. r/r. Niska była inflacja PPI – znacznie poniżej prognoz (np. -0,4 proc. m/m i 0,1 proc. r/r zamiast 0,1 proc. i 0,5 proc.). Dla siły dolara to źle, bo Fed potrzebuje wysokiej inflacji, by móc z czystym sumieniem zacieśniać politykę.

Z drugiej strony, indeks Uniwersytetu Michigan wypadł nieźle – z 90 pkt podniósł się do 93,1 pkt. Prognozowano zaś tylko 91,5 pkt.

Wizja grudniowych podwyżek stóp przez kilka dni była wyceniana ultra-wysoko, teraz trochę to opadło. Ale coś takiego jak niska inflacja PPI (która nie jest dla Fed najważniejszym wskaźnikiem inflacyjnym) czy słabsza sprzedaż – to jeszcze nie są czynniki, które członkowie FOMC mogliby łatwo wykorzystać w roli pretekstów do wycofania się z wcześniejszych zapowiedzi. Wydaje się więc mocno prawdopodobne, że mimo wszystko zmierzamy w tym kierunku, chyba że przyjdzie jakieś naprawdę ciężkie rozczarowanie. Ale jeśli nie przyjdzie – to eurodolar w perspektywie najbliższych tygodni może iść spokojnie w kierunku 1,05, a są też głosy, że tym razem dosięgniemy 1:1 – skoro Fed nie tylko raz podwyższy stopy, ale też wejdzie na ścieżkę zwyżek, choćby niechętnie. Perspektywy dla ew. wzrostowej korekty to ok. 1,0825-45, wyżej być może 1,0915-20 czy 1,0965.


Dziwne dzieje złotego
Ogólnie rzecz biorąc, złoty tracił w ostatnim czasie na wartości. Złożyło się na to kilka spraw. Do dolara tak czy inaczej traciliśmy, gdy tylko dolar się umacniał, czyli EUR/USD szedł w dół. Ruchy takie osłabiały euro na głównej parze, ale niekoniecznie umacniało to naszego orła do euro, zwłaszcza jeśli powodem była wizja wyższych stóp w USA. Wyższe oprocentowanie dolarów to bowiem sygnał, że z emerging markets można powoli wychodzić. W gruncie rzeczy złotemu nie pomagało też to, że (zresztą od początku lipca) wykres rentowności obligacji 10-letnich jest w trendzie spadkowym. Inna rzecz, że wykres ten też zawrócił na wyższe poziomy, choć zdaje się, iż generalny trend uratowano.

Były jeszcze czynniki polityczne. Same wybory to nie była lekka sprawa, a cóż dopiero ich wyniki. Rynek obawiał się tego, że PiS postawi na arcy-luźną politykę monetarną (na tyle, na ile będzie mógł ją kształtować) – i np. poseł Kowalczyk mówił o możliwości realizowania w naszym państwie czegoś w typie operacji QE. Mówił też o tym, że jest pole do dalszych obniżek stóp (co prawda później te sugestie zostały przezeń mocno złagodzone, możliwe więc, że był to tylko taki balon próbny). Poza tym agencje ratingowe S&P i Fitch poniekąd pogroziły Polsce, że perspektywa naszego długu może zostać obniżona, jeśli nowy rząd weźmie się zbyt serio za realizację postulatów.

I wreszcie, last but not least, do wszystkiego dochodziła technika i spekulacja. Efekt był taki, że EUR/PLN w finale października zbliżał się do 4,2950, a nawet gdy w tym tygodniu przyszła silna korekta (11 listopada, w dzień u nas wolny) – to nie zeszła do 4,20 (choć notowano, w zależności od platformy, poziomy bliskie 4,2060-70). Co więcej, dni wczorajszy i dzisiejszy przyniosły powrót na wyższe poziomy, mimo dobrego odczytu dynamiki PKB (3,6 proc. r/r w miejsce prognozy 3,5 proc.). Na EUR/PLN mamy ok. 4,2350 – 4,24. Długoterminowy trend wzrostowy – idący od 21 kwietnia, a przynajmniej od 17 lipca – w zasadzie się już rozmył w pewną konsolidację, co jednak nie oznacza, że o umocnienie PLN będzie łatwo. Zakres 4,20 – 4,30 powinien się utrzymać przez następny tydzień lub dłużej. Poniżej 4,20 wsparciem może być linia wrześniowych dołków na ok. 4,1820.

Na USD/PLN korekta "niepodległościowa" (środowa) pozwoliła wygenerować kursy rzędu 3,9040, ale poniżej 3,90 nie zeszliśmy. W każdym razie niżej wsparciem – mocnym – jest 3,85. Wczorajsza świeca była szpulką, niemal doji, dziś notowano białą świecę wzrostową, jesteśmy przy 3,94 – 3,95. Jeśli EUR/USD będzie schodził na południe, to dolar po 4 zł stanie się faktem.

Tomasz Witczak
Nowy tydzień walutowych wahań -->
Serwis zintegrowany z aplikacjami LucidOffice