Puls rynku
2016-12-09 17:55 | Rynek po EBC i Fed |
Raporty tygodniowe |
Eurodolara historia najnowsza
Myśląc o losach eurodolara warto mieć przed oczami nie tylko ostatnie dni, tygodnie czy nawet miesiące – ale ostatnie dwa lata. Ściślej – okres od końcówki stycznia 2015. Wtedy to bowiem wykres głównej pary walutowej osunął się poniżej 1,17 i zaczął formować długoterminową konsolidację, od dołu ograniczaną mniej więcej przez 1,05.
Dolne granice owego trendu bocznego testowano cztery razy – w połowie marca 2015, w połowie kwietnia, następnie w grudniu, a później na przełomie listopada i grudnia 2016, tj. w minionych tygodniach. Ograniczenia górne też badano kilka razy, przy czym testy te były najostrzejsze 24 sierpnia 2015 i 3 maja 2016. Od tegoż trzeciego maja, kiedy to byliśmy powyżej 1,16, wykres idzie na południe. Proces ten radykalnie przyspieszył po amerykańskich wyborach prezydenckich. Najpierw media generowały atmosferę paniki – na wieść o tym, że Trump może zwyciężyć, eurodolar szedł w górę. Ale na wieść o tym, że faktycznie wygrał, notowania osunęły się na południe. Zrealizowano zyski, a poza tym pogodzono się z tym, że Fed podwyższy w grudniu stopę procentową.
Ba, niektórzy twierdzą nawet, że polityka administracji Trumpa może sugerować konieczność nawet 3 podwyżek na rok 2017. Być może jednak będą tylko 2 (jak kilka tygodni temu sugerował Charles Evans, ale wtedy było to "aż dwie") lub jedna. Tak naprawdę nie jest to jasne, choć koncepcja dwóch ruchów w górę zdaje się rozsądna. Dane gospodarcze z USA są całkiem niezłe, bezrobocie stoi nisko, a jednocześnie stopa jest od dawna nienaturalnie niska. Aby uniknąć gwałtownego podwyższania na ostatnią chwilę, Fed powinien zacząć działać.
Jastrzębia polityka powinna skutkować umacnianiem eurodolara – pytanie tylko, na ile rynek będzie ją obstawiał, na ile ta polityka będzie pewna? Na razie wsparcie przy 1,05 może uchodzić za bardzo mocne, konkretne. Co więcej, niektórzy pewnie liczą na realizację zysków. Owszem, jakaś realizacja już nastąpiła – po włoskim referendum, kiedy to dolar najpierw potężnie zyskał, ale potem potężnie stracił. Ocieraliśmy się w końcu o 1,08 – a wczoraj, przed posiedzeniem EBC, było nawet i 1,0850 lub więcej (zależnie od platformy), ale to jednak tylko cząstkowe ruchy.
Z jednej strony mamy więc czynniki grające na korzyść dolara: możliwość, że będą 2 lub nawet 3 podwyżki w roku 2017, dobre dane z USA, problemy UE i Eurolandu (np. z bankami włoskimi i ogólnie włoskimi finansami; vide dzisiejsza decyzja EBC o tym, by nie przedłużać terminu na ratowanie banku Monte dei Paschi), politykę EBC (QE przedłużono o 9 miesięcy, co w sumie da większą kwotę niż ta, której oczekiwał rynek, choć miesięczną skalę zakupów obniżono z 80 mld euro do 60 mld euro).
Z drugiej strony mamy to, co może ograniczać ruch na rzecz dolara: fakt, że podwyżka grudniowa jest całkiem wyceniona, niepewność co do dalszej ścieżki (bo jednak nie musi być bardzo jastrzębia) i mocny aspekt techniczny, tj. wsparcie przy 1,05. Do tego wielu sądzi, że jeśli teraz eurodolar jest (w uproszczeniu) gdzieś między 1,05 a 1,07, to grudniowa podwyżka już w ogóle nie umocni waluty USA, a wręcz przeciwnie: wygeneruje potwierdzenie, ulgę i tymczasową sprzedaż "zielonego".
Nasz polski złoty
EUR/PLN przeżywa ostatnimi czasy niemałe wahania. Dość powiedzieć, że u progu tego tygodnia wykres sięgał ok. 4,5060. Nie pomogło to, że agencja S&P nie obniżyła nam ratingu, a nawet podniosła jego perspektywę. Raz, że w ocenie części analityków agencja posłużyła się cokolwiek nieaktualnymi, zbyt optymistycznymi perspektywami, dwa, że odbyło się (w miniony weekend) referendum we Włoszech, gdzie odrzucono pomysły reform premiera Renzi. Inna rzecz, że zaraz potem nastroje rynkowe się odwróciły – i wykres naszej pary powędrował do 4,42. Tym samym wróciliśmy do konsolidacyjnego obszaru, który obowiązywał przez paręnaście dni po wyborze Trumpa. Za opór można znów uznać mniej więcej 4,46. Generalnie złoty pozostaje słaby. Można liczyć na to, że w drugiej połowie grudnia trochę się odegra. Co do obniżek prognoz PKB, to w tym tygodniu taką decyzję podjęła Moody's – ale do owych obniżek zdążyliśmy się przyzwyczaić, nie było to zaskoczenie.
Na USD/PLN mamy podobny obraz – nagłe osłabienie (do 4,2675 w nocy z niedzieli na poniedziałek), następnie równie gwałtowne wzmocnienie (do 4,10 – prawie), a potem stabilizację. Tym niemniej wykres próbuje się z niej teraz wymykać, podchodząc do 4,2270 w miarę umacniania się dolara.